wtorek, 3 lipca 2012

Part 3


Do pokoju Milagros wparowała wściekła Amanda.
- Gdzie jest moja sukienka ?!
- Jaka kurde sukienka ? Daj się wyspać człowieku.. – powiedziała zaspana Milagros i ponownie ułożyła się do poduszki. Jednak siostra nie dawała za wygraną.
- Położyłam ją niedawno do prania i teraz nigdzie jej nie ma ! Musisz ją mieć gdzieś w tym swoim syfie.
- A no tak, przypominam sobie. Chciałam wczoraj zrobić pranie, ale ktoś kazał mi spadać z łazienki, no więc trudno – powiedziała z nutką ironii Mili i uśmiechnęła się triumfalnie.
- Yhhhhh ! Nie cierpię cie – syknęła Amanda i wychodząc, trzasnęła drzwiami.
Milagros jeszcze przez chwilę próbowała ponownie zasnąć, kręciła się na łóżku i próbowała znaleźć najlepszą pozycje, ale jednak uznała że to bez sensu. Postanowiła że wykorzysta wolny czas i sprawdzi pocztę.
Tak jak myślała. Pusto. Zrezygnowana poszła do łazienki. Już po kilku minutach wyszła odświeżona i zaczęła przewalać wszystkie ubrania w szafie.
- Milagros śniadanie ! – usłyszała głos mamy z dołu.
Zjadła w locie i pobiegła na przystanek. Zdążyła na wcześniejszy autobus, więc w szkole była o 7:40.

Postanowiła rozpakować wszystkie książki do szafki i jeszcze pouczyć się słówek z hiszpańskiego. Usiadła więc na podłodze i zaczęła głośno powtarzać wyrazy.
- Te Amo – usłyszała.
- Co Ty gadasz ? – spytała z udawanym zdziwieniem chłopaka stojącego nad nią.
- Te Amo – Kocham Cię. Niby taka mądra a najprostszych słów nie umie – zaśmiał się Rico.
- Siadaj i nie błaznuj – pokazała miejsce na podłodze obok siebie.
- Mam usiąść w białych najdroższych i najlepszych spodniach na tą brudną szkolną podłogę – powiedział udając oburzenie.
- Głupek. Siadasz czy nie ?
Chłopak uśmiechnął się tylko i przysiadł do Milagros. Gadali aż do dzwonka na lekcje, o wszystkim i o niczym. Rico był jej dobrym kolegom od pierwszej klasy. Poznali się na stołówce, gdy Rico podobno przypadkiem wylał jej na bluzkę sok buraczkowy. Mili pomimo że wściekła za ten incydent, bardzo go polubiła i cały czas utrzymują kontakt od tamtej buraczkowej wpadki.
Rozmowę przerwała im Diana.
- Nie zgadniesz co się stało ! Pani Margaret jest chora. Nie mamy hiszpańskiego ! – krzyknęła tak głośno, że cały tłum rozchodzący się na lekcje, obrócił się aby zobaczyć co się stało.
- O jak dobrze. Miałam się uczyć teraz przed lekcją, ale ktoś mi w tym w przeszkodził .. – spojrzała ze znaczącym uśmiechem na Rico.
- Wybacz, nie chciałem – zrobił minę skarconego pieska.
- Dobra, idź już na lekcje – Mili poklepała go po ramieniu i poszła z Dianą przydzielić się do jakiej klasy na zastępstwo.

- Znowu. Znowu tak patrzył.
- Kto ? Rico ?
- Tak, proszę Cie. Nie mów, że tego nie widzisz, tego nie da się nie zauważyć.
- A Ty znowu swoje… Tłumaczyłam Ci, że jesteśmy przyjaciółmi i ani ja, ani on nie planujemy tego zmienić.
- Mili ! Ty to możesz sobie gadać. Ja i tak wiem jak jest i mnie nie oszukasz.
Milagros uznała, że nie warto już kłócić się z przyjaciółką, bo ta jak się uprze to już nic nie jest wstanie jej przekonać.
Dzień niezwykle się dłużył, ale na szczęście zadzwonił już ostatni dzwonek i dziewczyny mogły udać się do domu.
- Może wpadniesz do mnie do domu ?Pomogłabyś mi  z matmy – zaproponowała Milagros.
- Nie dam rady. Rodzice umówili się na jakies biznesowe spotkanie i ja muszę iść z nimi wysłuchiwać tych wapniaków.
- Aj współczuję, w takich przypadkach cieszę się że moi są lekarzami.
Pożegnały się jak zwykle i każda poszła w swoją stronę.

Mili dzwoniła do drzwi, ale nikt nie otwierał. Szybko zaczęła przeszukiwać torbę, ale tam po kluczach ani śladu. Świetnie – pomyślała. Postanowiła zadzwonić do mamy.
- Jestem u kosmetyczki w salonie Isabel, myślałam że później kończysz lekcje, to nie stój może tam pod domem, przyjdź do mnie, przecież do kawałek.
No jasne, kawałeczek – powiedziała do siebie. Koniecznie chciała sprawdzić pocztę, czy może tajemniczy poeta odpisał, a tu czekała ją wyprawa przez osiedle do kosmetyczki. Gdy już weszła do salonu, usiadła przy oknie i obserwowała przechodzących ludzi. Śmiała się w myślach z biegnących ludzi do autobusu albo z zakochanych czteroklasistów chodzących po parku za rękę. Nagle jakby wielka igła wbiła jej się w serce i zaczęła rozdrapywać zaszyte rany. Zobaczyła jego. Tego samego przystojnego bruneta, z idealnie ułożonymi włosami, z pięknymi, zielonymi oczami, w których zawsze odpływała w marzeniach. Miał na sobie jej ulubioną biało-niebieską bluzę, która tak ładnie eksponowała jego ciemną karnacje. Przypomniała sobie jak podczas jednego ze spacerów, gdy zaczął padać deszcz, nałożył ją jej na plecy i delikatnie, ale po męsku objął ją w tali. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie, że znowu jest w jego ramionach i jak zawsze obsypuje go pocałunkami. Mieli ze sobą tyle cudownych wspomnień, tyle miłych chwil. Ale teraz to nie miało znaczenia. Stał z niejaką Natal. Rozmawiali o czymś bardzo zawzięcie, wyglądało tak jakby dziewczyna mu się z czegoś tłumaczyła, a po jego minie można wywnioskować, że nie wierzy w to co słyszy. Znała to jego spojrzenie, pełne zamyślenia i tajemniczości. Zawsze chciała wiedzieć co w takiej chwili myśli, ale to było niemożliwe. Teraz widząc ich razem, wrócił do niej ten ból i cierpnie, które przeżywała te kilka miesięcy temu. Ten moment gdy zobaczyła ich razem w łóżku na jednej z imprez, był jednym z najgorszych przeżyć w jej życiu. Nigdy nie czuła się tak upokorzona i zgorszona jak wtedy.
Nagle Natal szybkim krokiem poszła na przystanek, a Luck skręcił w zupełnie inną stronę. Pokłócili się – pomyślała i poczuła małą nutkę radości, jednak zaraz się za takie myślenie skarciła.
- Możemy już jechać. Jesteś aniołem, że tyle na mnie czekałaś – powiedziała mama.
- Jesteś mi winna pyszny obiad, mam ochotę na naleśniki z owocami – rozmarzyła się Mili.
- Co tylko chcesz słońce, wracamy i już ci robię.
Milagros pierwsze co popędziła do komputera i zalogowała się na pocztę.
„Masz (5) nieodebranych wiadomości” – przeczytała i serce zabiło jej szybciej. Za chwilę jednak rozczarowała się bo trzy z nich były o bonach promocyjnych jakiś sklepów, a czwarta z facebooka o tym, że ktoś skomentował jej post. Pozbawiona nadziei najechała na ostatnią wiadomość. Oczy jej zabłysły i serce waliło jak szalone.
Adwen  :  Witaj Flying dragon, tak pamiętam Cie. Z tego co kojarzę, jesteś jedną z moich nielicznych czytelniczek i gdyby nie wy, zapewne nie pisałbym wierszy, bo choć nadal uważam że to głupie i bez sensu to wiem, że jest ktoś kto to czyta, nieważne czy to jedna osoba czy tysiąc. Nie wiem co chcesz o mnie wiedzieć, nie jestem zbyt  interesującą osobą. Pytaj, a ja będę odpowiadał.
Przeczytała tą wiadomość jeszcze ze sto razy. Nie mogła uwierzyć, że odpisał i to tak jak nigdy by się nie spodziewała. Ręce jej się trzęsły i nie była wstanie nic odpisać. Postanowiła dać sobie czas i pomyślała, ze wejdzie na jego bloga, sprawdzić czy może dodał nowy post. 

Zraniłaś moje serce czarnym atramentem
Choć nie
Chciałaś
I w pustkę rzucony
W czarną
Czarną dziurę
Bezkresu kosmosu
Kosmosnego bezkresu
Za czarnym morzem łez
Cierpię
Trwam

Aż przeszły ją dreszcze. Jak zwykle przeczytała go jeszcze z tysiąc razy. Nie wiedziała jak to robił, ale jego wiersze powodowały w niej tyle emocji. Teraz wiedziała już co mu odpisać.

Flying_dragon : Jesteś niesamowity, Twoje wiersze mogłabym czytać na okrągło, a ten ostatni będzie chyba moim ulubionym. Jak Ty to robisz ? Opisujesz swoje uczucia, czy postawiasz się w sytuacji innych ?

Na odpowiedź nie musiała długo czekać, widocznie był akurat zalogowany.

Adwen:  Opisuję to co czuje, nieszczęśliwa miłość, samotność, pozbawiona nadzieja na szczęście – to wszystko co teraz mnie nurtuje. Skąd jesteś ?

Flying_dragon: Rozumiem… Nie przejmuj się, każdy nawet najgorszy okres kiedyś mija. Wiem że łatwo mówić, ale sama tego doświadczam. Ja mieszkam w takim małym mieście, pewnie o nim nie słyszałeś – Lavelon.

Adwen: Chcesz mi o tym opowiedzieć ? Nie wierzę, spójrz co przypadek – ja też mieszkam w Lavelon. Kto wie, może nawet jesteśmy sąsiadami. Haha.

Mili dotknęła swojego czoła, bez wątpienia miała gorączkę. Lecz nie mogła uwierzyć, że chłopak, który wydawał jej się taki niedostępny piszę teraz z nią jak ze starą znajomą i mało tego – mieszka w tym samym mieście co ona. Mimo to nie chciała zaproponować spotkania, chciała żeby pozostał dla niej tajemniczym poetą, przynajmniej na razie. Odpisała mu krótką wiadomość i wyłączyła komputer. Była już 21 a ona nie ruszyła żadnych lekcji. Usiadła do biurka i próbowała skupić się na liczbach niewymiernych, ale myślami była nadal przy komputerze. Mogłaby udać że się źle czuje i jutro zostać w domu, ale rodzice od razu wyczailiby że symuluje. To jest właśnie nieznośny urok posiadania lekarzy w domu.
Skończyła lekcje około północy i zmęczona postanowiła położyć się spać. Leżała na łóżku i już prawie zasypiała gdy poczuła pod poduszką dźwięk wibracji. Sms. 
„Spotkajmy się jutro, czekam przy bunkrach o 15” . No pięknie, jeszcze jego brakowało. Czego on od niej chce ? Pokłócił się z Natal to biedak przypomniał sobie o starej naiwnej dziewczynie. Mili miała dość już tego wszystkiego, wyłączyła telefon i zasnęła.
______________________________________________________
Przepraszam Was za moją nieobecność. Ale za mną ciężki miesiąc, skończyłam III g. więc wszystkie zakończenie, pożegnanie nauczycieli było do przygotowania. Plus ostatnie spotkanie ze znajomymi i wyjazdy rodzinne. Obiecuję, że wszystko nadrobię. Teraz siadam i czytam wszystkie Wasze wpisy, brakowało mi tego. Rozdział jest powiedzmy, że przejściowy, ale mam nadzieję, że nie bardzo nudny. Do tego momentu sama nie wiedziałam, jak potoczy się ta historia, ale po tym rozdziale mam już w głowie pewien zarys. Zobaczymy co  z tego wyjdzie. No a teraz wakacje, więc kolejne części będą dodawane częściej i częściej :D
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam ~flightless bird.

niedziela, 27 maja 2012

Part 2


Przed dziewczynami stanęła grupka chłopaków, wśród nich był niejaki Jon. Jon od bardzo dawna uważany był za najlepsze ciastko w szkole, każda marzyła o tym, żeby choć chwile z nim porozmawiać, ale on jak na złość był mało dostępny. Zawsze chodził ze swoją świtą, była to około 6 osobowa grupka chłopaków, która woziła się na korytarzach i miała za niewiadomo kogo. Każdy z nich zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, zwykle po jednej, góra dwóch imprezach. Milagros i Diana zawsze omijały ich szerokim łukiem, bo nie miały ochoty wysłuchiwać złośliwych komentarzy na ich temat, ani innych zaczepek.
- Nie możemy pozwolić na to, aby jakaś banda głupków nami kierowała. Miałyśmy iść do domu, tak ? To idziemy – powiedziała Milagros z głową uniesioną do góry.
Diana, widać że nie pocieszona decyzją przyjaciółki, poszła za nią, ale już po chwili tego żałowała.
- Uuuu nasze panie piękne same ? Nie boicie się, że ktoś was napadnie ? Jest już ciemno – ledwo wydukał z siebie Scott, próbując przy tym złapać równowagę.
- Czyżby Luck już was nie chronił ? Milagros, gdzie się podział twój Romeo ? – we wskazującym stanie pytał Eric – A no tak, przecież przyłapałaś go na bibce z Natal. Aj aj aj ta to jest dupeczka. Nie dziwie mu się, że nie mógł się oprzeć – dalej bełkotał.
Milagros zaszkliły się oczy, ale starała się być twarda. Jednak gdy tylko ktoś wypowiadał jego imię, cały ból, cierpienie i rozczarowanie wracało. Wiedziała, że nie może pokazać tego tym typkom, więc powiedziała tylko, że są żałośni, wzięła pod pachę Diane i wyminęły ich. Za plecami usłyszała tylko głos Jona:
- Stary, przegiąłeś troche. Przecież wiesz, że to nie było tak (…)
Dalej już nic nie usłyszała, głos ucichł, zerwał się silny wiatr i widać zanosiło się na deszcz.
- Wiedziałam, że to zły pomysł, z nimi zawsze tak się kończy, ale ty jesteś uparta, jak sobie coś wymyślisz to nie ma przebacz, ale nie przejmuj się nimi, byli nawaleni na pewno tak nie myślą. – nawijała szybko Diana.
Zawsze jak była zdenerwowana, zaczynała gadać jak najęta, to co jej do głowy przyjdzie. Innym by to przeszkadzało, ale Mili była przyzwyczajona i nie zwracała na to większej uwagi. Czekała spokojnie aż koleżanka skończy swój potok słów, myślami będąc zazwyczaj gdzie indziej.
I tak było teraz. Myślała co miał na myśli Jon mówiąc „ to nie było tak”. W jej głowie powstawało tysiąc pomysłów na minutę, co się mogło stać tamtej nocy, ale każdy był bezsensu. Z zamyśleń wyciągnęła ją Diana:
- Przyjdziesz do mnie na noc ? Jutro moja mama zawiezie nas do szkoły.
- Nie, nie mogę. Obiecałam mamie, że jeszcze dziś zrobię pranie, a wiesz jak reaguje na niespodziewane zmiany.
- No tak. To trzymaj się i widzimy się jutro.
Dały sobie po buziaku i każda weszła do swojego domu. Dziewczyny mieszkały niemal naprzeciwko siebie. Okna miały po tej samej stronie, więc zawsze rano jedna pokazywała drugiej co ubiera, a tamta dzieliła się swoim zdaniem na ten temat. Można powiedzieć, że rozumiały się bez słów.
Kiedy Mili weszła do domu, rodzice siedzieli w salonie i oglądali jakiś film sensacyjny.  Nawet nie zauważyli, że ich córka wróciła do domu, a Milagros nie chcąc wysłuchiwać kazań na temat późnego wracania do domu kiedy jest ciemno, poszła do łazienki zrobić pranie.
- No jasne – pomyślała, kiedy naciskając na klamkę okazało się, że drzwi są zamknięte. Jak zwykle wieczorem Amanda zajmuje całą łazienke, leży w wannie i nawija przez telefon nie wiadomo z kim.
- Pospiesz się, musze zrobić pranie !
- Poczekaj chwile, moja siostra coś znowu wymyśla – powiedziała do telefonu Amanda – Nie słyszysz, że rozmawiam ?! Daj mi spokój, mam gdzieś to Twoje głupie pranie.
Milagros nie miała siły żeby się kłócić, bo wiedziała że i tak nie wygra, a tak, to będzie mogła jutro zrzucić wszystko na siostrę. Weszła do pokoju, ubrała się w piżamę i włączyła komputer. Kilka tygodni temu znalazła w Internecie bloga, w którym jakiś chłopak pisze wiersze. Nigdy nie lubiła wierszy,  ale te jego były zupełnie inne niż te, które omawiała na polskim. Były takie prawdziwe, a chłopak który to pisał, musiał być wyjątkowy. Od tamtego czasu codziennie sprawdzała, czy nie dodał nowego postu. Od trzech dni było pusto, więc nie liczyła, że dziś akurat to się zmieni. Jednak myliła się, post dodany był 5 min temu. Usiadła wygodnie na łóżku i zaczęła czytać.

Pogrzebana fala
Uwierzy, że granatowy smok żyje
Jeszcze fioletowe zwierzę zła skarżyło się na diabła
Wieczna woda zbiera truciznę
Świetlisty kot cienia uciekł od cienia
Żaglowiec pustki pęka
Jak smutno. *

Ciarki przeszły jej po plecach. Uwielbiała jego wiersze, sama nie wiedziała czemu. Przeczytała go jeszcze parę razy, aż w końcu prawie nauczyła się go na pamięć. Napisała komentarz jak zwykle podpisując się – Flying_dragon, ale dzisiaj postanowiła, że napisze do niego także prywatną wiadomość. Długo myślała co napisać, pisała jedno zdanie, po czym je zmazywała i pisała inne. I tak przez około 15 min, aż w końcu uznała że napisze, to co przyjdzie jej do głowy, bez wymyślania. 

Flying_dragon  :  Hej,  możliwe, że  kojarzysz   mnie z komentarzy . Odwiedzam Twoją stronę już od dłuższego czasu, śledzę Twoje wpisy i musze przyznać, że robią na mnie ogromne wrażenie. Tak sobie myślałam, że byłoby super gdybyś zechciał napisać mi parę słów o sobie.

WYŚLIJ

Kliknęła. Po sekundzie już tego żałowała. „ Za odważnie napisałam”, „ A jeśli się zrazi ? i nie odpisze?”, „Albo ma dziewczynę, i to dla niej pisze te wiersze” – wiele pytań chodziło jej po głowie, ale w końcu uznała, że jeśli coś pójdzie nie tak, może zalogować się jako ktoś inny i zacząć jeszcze raz. Po tym odetchnęła z ulgą, poczekała jeszcze chwilę myśląc, że może odpisze, ale najwidoczniej po napisaniu postu wyłączył komputer, albo otrzymuje wiele takich wiadomości od anonimowych fanek i na nie najzwyczajniej w świecie nie odpisuje, ale tą myśl starała się odrzucić i postanowiła, że poczeka do jutra. Odłożyła laptopa na podłogę, ułożyła rękę pod poduszkę i skulona, sama nie wiedziała kiedy  – zasnęła.

____________________________________________________________
Mam nadzieje, że jakoś to się czyta i nie zasypiacie. Piszcie proszę swoje cenne uwagi :) Jestem początkującą, więc dopiero się uczę. Kolejny wpis postaram sie dodać pon-pt, ale jeśli mi się to nie uda, to będzie za dwa tygodnie, bo w weekend wyjeżdżam. 
Jeśli podoba Wam się Sleeping at dreams, polecajcie proszę innym, a ja odwdzięczę się tym samym. 


*wiersz, nie jest mój, ani nie jest też z internetu.


Pozdrawiam - flightless bird

poniedziałek, 21 maja 2012

Part 1

Here I am - this is me . 

Skończył się film, jak zwykle po sali kinowej rozniósł się szum ubieranych kurtek i komentarzy ludzi na temat filmu. Gdy wszyscy już opuścili pomieszczenie, w najwyższym rzędzie zostały jeszcze dwie dziewczyny, szurając nogami, próbowały posprzątać popcorn który przez roztrzepanie jedna z nich wywróciła.
- Ty to zawsze musisz coś odwalić. Jak nie wylejesz coli na jakiegoś fajnego chłopaka, to musisz rozsypać połowę popcornu w kinie – żaliła się na przyjaciółkę Diana.
- Gdybyś mnie posłuchała i wzięła małą porcję, to by nic się nie stało – rzuciła Milagros.
Wiedziała, że uderzyła w czuły punkt przyjaciółki. Diana, jak większość nastolatek, przesadnie przejmowała się swoją figurą, ale gdy widziała swoje ulubione słodycze, od razu o tym zapominała. Nie była gruba, ani też nie należała do patyczaków, według Milagros była naprawdę atrakcyjną dziewczyną, atrakcyjną i przy tym bardzo upartą. Mimo to była jej najlepszą przyjaciółką od podstawówki. Z nikim nie miała tak dobrego kontaktu jak z nią. Nawet z siostrą Amandą nie umiała się tak dogadywać, ba, z nią w ogóle nie umiała się dogadać. Kłóciły się pod byle pretekstem, to o spodnie, o wchodzenie do pokoju bez pukania, a w najgorszym wypadku o chłopaka. Amanda była tylko rok starsza, a traktowała Milagros jak małą nieznośną siostrę, którą rodzice każą się zajmować jak gdzieś wychodzą. Zawsze o wszystko konkurowały, jedna od drugiej chciała być we wszystkim lepsza, a rodzice zawsze wspierali Amandę. Ona zawsze była ich pupilkiem, Milagros jak była mała usprawiedliwiała to sobie tym że siostra jest starsza i dlatego rodzice bardziej ją kochają, i że jak ona będzie w tym samym wieku co siostra to też będzie kochana. Te złudzenia z wiekiem wyparowywały, a Milagros oparcie miała tylko w babci i przyjaciółce.
- Haaaloo ! Mili ! Żyjesz tam ? – usłyszała krzyki Diany.
- Tak, tak, przepraszam zamyśliłam się.. co mówiłaś ?
- Że ten film był piękny, ta cała Sue z Zackiem, idealnie do siebie pasowali..
- No nie wiem.. nie gustuje w banalnym pięknie. A miłość ? Proszę Cie, to tylko w bajkach.
- Nie mów tak. Przez to, że raz Ci się nie udało, nie musisz od razu skreślać wszystkiego co z miłością związane.
- Nie muszę, ale chce. Chodźmy do domu.
Nie lubiła do tego wracać, sprawiało jej to zbyt dużo bólu. A najbardziej denerwował ją fakt, że prócz bólu czuła tęsknotę, tęsknotę za chwilami spędzonymi razem z nim, za jego pocałunkami, które przyprawiały ją o dreszcze, za wspólnymi wieczorami spędzonymi u niego na kanapie. Nadal miała przed sobą obraz ich leżących przytulonych na łóżku oglądających jakiś banalny film. Tak, tęskniła. Ale nikomu tego nie mówiła, nawet Dianie. Bo po tym co zrobił.. Postanowiła sama przed sobą, że nie da się więcej złapać w sieć, że nie będzie już nigdy tak naiwna, że nie zakocha się.
- Mili  ! Zobacz kto tam idzie. Zawracamy ? – spytała przestraszona Diana.
Milagros tylko uśmiechnęła się i zaprzeczyła głową, po czym ruszyła przed siebie, a zdezorientowana przyjaciółka podążyła za nią.
„Nie zakochać się”, pomyślała jeszcze parę razy zanim zniknęły za zakrętem.


______________________________________________________________
 No o to jest szkic dziewczyny - Milagros Gonzarez. Mam nadzieję, że jak na pierwszy raz nie było tak strasznie. Dziś krótkie, bo to wprowadzenie, następne będą dłuższe :) Jeśli macie jakieś uwagi - proszę piszcie, a wezmę je sobie do serca. Jeśli się podobało - polecajcie innym, jeśli nie - napiszcie w koment. co było nie tak.

Piosenka na dziś :  http://www.youtube.com/watch?v=G6xr6VKg7sE
Lubicie Adamsa ? : >

xoxoxoxo ~flightless bird.


Wstęp.

Witajcie kochani :)

Jestem flighltess bird i mam w planach trochę Wam tutaj polatać.
Postanowiłam, że rozpocznę swoje amatorskie opowiadanie, kto wie, może przerodzi się ono w mini książkę. Czas pokaże. To zależy od Was i ode mnie, ale głównie od Was. Będę starała się zainteresować przypadkowych czytelników, tak aby zajrzeli tu kolejny raz i zostali moimi stałymi kompanami.
To mój pierwszy tego typu pomysł, także wszelkie uwagi i komentarze z opiniami mile widziane, ba, nawet koniecznie ! Nie znam się na tym kompletnie, więc żadnymi zasadami nie będę się kierować, po prostu pisać to co dyktuje serce :)
Kolejne rozdziały będę starała się dodawać w weekendy, kończę właśnie III gim także sami wiecie jak to jest. Walka o oceny i punkty, żeby dostać się do fajnego liceum : D. Ale jak tylko pojawią się nasze upragnione wakacje, powinnam zjawiać się tu częściej :)
A no i jeszcze jedno -- > jeśli macie swoje blogi, niekoniecznie z opowiadaniami - piszcie linki a na pewno będę tam zaglądać :)

No nie zanudzam już, i zapraszam do part 1 :)


xoxoxoxo ~ flightless bird.